Buty na drutach - to zjawisko opanowało już cały świat. Nazwano je shoefiti (zbitka słów shoe + grafiti). Dyndające nad głowami są swego rodzaju miejską sztuką. Zwyczaj ten przywędrował z USA. Co oznacza? Istnieje wiele teorii na ten temat, ale która jest prawdziwa, trudno powiedzieć. Najprostszym wytłumaczeniem może być chęć zaskoczenia, rozśmieszenia i skupienia uwagi przechodniów. A jak Wy myślicie?
Udanego czwartku!
Kasia, to ty biegasz w Amsterdamnie tez???;-))
OdpowiedzUsuńpozdrowionka i duzo slonka
Kasiu, jak widać w Gdańsku mamy podobny zwyczaj ;)
UsuńUściski!
:)) kogoś buty cisnęły, wkurzył się i rzucił w górę, aż zawisły :>
OdpowiedzUsuńja wczoraj bluzę tak, tez nike ;) widziałam!
Co z tym Nike? ;)
UsuńTez biegamy w naszych regionach!
OdpowiedzUsuńTrends szybko sie rozchodza, u nas tez dozo ozdob zwisajacych z nieba.
Pozdrawiam.
Na razie w Gdańsku namierzyliśmy tą jedną parę, ale może jest więcej? :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ha:) To i Wilno trzeba dopisać do tej tradycji:) Kasiu, wytrwałości życzę! I dobrego dnia:)
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję.
UsuńPogoda utrzymuje się rewelacyjna. Oby tak dalej :)
Uściski!
ostatnio widziałam takie wiszące buty w Tajlandii:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńByłam kiedyś w Sierakowie na zajęciach terenowych i tam było takie drzewo "trampkowe", aż gęsto obwieszone butami. Jakim cudem udało się komuś tego dokonać, pojęcia nie mam:))
OdpowiedzUsuńKarolina i tak łatwiej jest je tam wrzucić niż potem zdjąć ;)
UsuńWitaj Kasiu, wracam po przerwie :) Nie muszę wspominać, że i w Berlinie buty dyndają, czasem aż tłoczno się robi na drzewach, kablach oraz latarniach... lubię takie "miejskie dekoracje" ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMonika, miło Cię znowu widzieć na moim blogu.
UsuńJa też jestem za takimi dekoracjami w mieście ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Pierwszy raz spotykam się z tym terminem - ale ja z małego miasta jestem - chyba u nas tego nie ma :) z resztą - biegam po polach - tam co najwyżej drzewa i stary fotel w krzakach :P A buty na drutach kojarzą mi się...z wojskiem :) Kiedyś przy koszarach w moim mieście drzewa i słupy obwieszone były wojskowymi laczkami poborowych :)
OdpowiedzUsuńFotel w krzakach, żeby można było odsapnąć ;)
UsuńPS. Kasia zazdroszczę biegania - ja uziemiona i nieszczęśliwa :(
OdpowiedzUsuńOj, wiem, wiem. Ania to dramat. Ciekawe ile to może trwać?
UsuńTrzymam kciuki, żebyś się jak najszybciej wykaraskała i wróciła do biegania :)
Dzięki Kasiu za zdefiniowanie tych butów i opisanie zjawiska - nie wiedziałam do końca o co biega (sic) :)))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę samozaparcia i joggingu. Kiedyś biegałam, ostatnio chciałam powrócić, ale skończyło sie totalną zadyszką i deserem na pocieszenie:))
hi hi spodziewałabym się jaskółek ale nie butów.
OdpowiedzUsuńFajnie i zabawnie
Dokładnie!
UsuńNie slyszalam o tym zjawisku, ale juz mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńps. Paula, czytałam, że lato Was nie rozpieszcza.
Duuużo słońca dla Norwegii! :)
nie wiem jaka jest idea tego zjawiska.. ale jak byłam młodsza ( liceum itp..) to takie zjawisko nazywało sie głupi żart kolegów ;p a swoja droga koło domu mojej mamy na wsi tez wiszą buty na drutach tyle ze marka gorsza ;)
OdpowiedzUsuńHi hi-przychylam się do komentarza Izy-u nas w liceum też tak wyglądały głupie żarty:-) Czasem się śmieję, ze teraz do wszystkiego szuka się teorii. A tu właśnie chyba o luz chodzi:-)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam okazję czemuś takiemu przyglądać się na pewnej ulicy w Sztokholmie nie wiedząc jeszcze, że to nowy wyraz nowego zjawiska :) Jedne, o czym wtedy pomyślałam: jak udało się komuś tak wysoko zarzucić buty!?
OdpowiedzUsuń