Nie ma prostszego i tańszego sposobu, aby poprawić zdrowie, ogólną kondycję i zrzucić zbędne kilogramy. Nie trzeba przynależeć do żadnej "świątyni mięśni", nie potrzebny jest prywatny trener, wystarczy po prostu biec przed siebie. To wszystko!
Nie biegałam od wtorku i już nie mogę doczekać się powrotu do codziennego przemierzania mojej trasy. Spotykam na niej coraz więcej biegaczy. Niektórych kojarzę już z widzenia. Pozdrawiamy się uśmiechem.
Udanej soboty!
Tak wlasnie jest! Dokladnie tak:-)
OdpowiedzUsuńBiegaj Kasiu biegaj!:-))
;)
Usuń:))) faktycznie, energia mnie rozpiera:)))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKasiu, widzę, że wpadłaś po same uszy! ale to bardzo zdrowy nałóg:) Ja mam przymusową przerwę, wracam do biegania dopiero za tydzień...
OdpowiedzUsuńAniu, ja przymusową przerwę miałam właśnie od wtorku. Szkoda trochę, bo pogoda była rewelacyjna. Mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie padać.
Usuńoj tak, beganie wciąga.....wiem coś o tym...
OdpowiedzUsuńDokładnie!
Usuńoo coś dla mojego męża, ja niestety przez problemy z kolanem biegać nie mogę.
OdpowiedzUsuń:(
UsuńUściski!
Widzę Kasia, że zawzięłaś się :)
OdpowiedzUsuńMnie też od jakiegoś czasu udaje się biegać systematycznie, mam teraz dwudniową przerwę, bo moja współbiegaczka rozchorowała się, ale mam nadzieję, że już jutro wrócimy na trasę ;)
udanej niedzieli,
Marta
Tak, Marta, można tak powiedzieć, że się zawzięłam ;)
UsuńBieganie to moja kolejna pasja po mojej rodzinie i projektowaniu oczywiście :)
Trening w towarzystwie to dodatkowa motywacja, bo kiedy się już umówisz to trudno nie wyjść.
Udanej niedzieli!
Witam.
OdpowiedzUsuńjestem wierną, ale cichą fanką tego bloga i uwielbiam każdy post w nim zamieszczony.
Ja biegam od roku w miarę regularnie choć z momentami zastoju, a pierwsze biegowe kroki pokonałam w marcu 2012r. jeszcze dwa lata temu nie mogłam przebiec kilometra, po prostu nie umiałam oddychać i zaraz łapałam zadyszkę. teraz biegam 10,12 km i jestem mega szczęśliwa. Odkąd biegam wiem, że jestem w stanie zrobić wszystko jeśli tylko zechcę, jestem pewniejsza siebie i po prostu szczęśliwa. Słowa Pani Joanny są cudowne i zgadzam się w 100%. Ja nie zapomnę jak jesienią, w niedzielne południe pobiegłam do lasu. Przez drzewa przebijalo słońce, gdzies w oddali śpiewał ptaszek, a ja nie mogłam się nie zatrzymać. nigdy żaden widok nie wzbudził we mnie tylu emocji. Miałam ochotę tanczyć, śpiewać i tam zostac na zawsze. Uwielbiam biagać w deszczu i śniegu, uwielbiam tę godzinę sam na sam z samą sobą, uwielbiam zwłaszcza ostatnie minuty biegu. polecam kazdemu
Jak miło przeczytać taki komentarz na początku dnia. Dziękuję bardzo, bardzo!
UsuńŚwietny opis. Biegasz 10-12 km? Podziwiam.
Podobno "euforii biegacza" nie doświadczają żółtodzioby, więc ja jeszcze czekam :) Pierwszy bieg 15 czerwca był dla mnie nie lada wyzwaniem, ale grunt to się nie poddawać. Z upływem czasu każdy kolejny trening okazywał się być coraz łatwiejszy, a pokonana trasa wcale nie taka długa jak się na początku wydawało. Zgadzam się z Tobą, że bieganie daje duże poczucie pewności i wrażenie, że wszystko zależy tylko ode mnie. W moim przypadku dodatkowo totalnie zmieniło mój dotychczasowy styl życia.
Pozdrawiam serdecznie!
A ja jakoś nie potrafię się zmobilizować do biegania:( Potrzebny mi chyba jakiś impuls. Może Twój opis biegu w śniegu?-bardzo inspirujący.
OdpowiedzUsuńZacytowałam opis Joanny Bator - pisarki i biegaczki.
UsuńBardzo motywujący!
Pozdrawiam.
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńgratuluję Kasiu! Myślę, iż wszystko zależy od motywacji, opanowania techniki i systematyczności.
Moja córka biega prawie każdego dnia ogromne dystansy i jestem z niej baaardzo dumna. Pobiegła w półmaratonie
warszawskich a teraz ma chęć na pełny maraton i właśnie się przygotowuje.
Ja jestem na etapie marszobiegów. Przede mną jeszcze daleka droga....
Pozdrawiam niedzielnie!
xoxoxox
No, ładnie! Bea, ja też jestem z niej dumna! :) Super sprawa! Trzymam kciuki.
UsuńPrzede mną też jeszcze daleka droga do maratonu, ale nie poddajemy się! ;)
Tak naprawdę to nie jestem sfokusowana na wzięciu w przyszłości udziału w maratonie. Na razie biegam, bo lubię. Na luzie. Ale kto wie może kiedyś maraton sztokholmski... :)
Udanego dnia!
Bardzo fajny blog.
OdpowiedzUsuńJa też biegam.
Pozdrawiam.
Iza
Znam to uczucie! :) Rzeczywiście tej euforii nie da się z niczym porównać. Kolekacja fun run jest fajnym pomysłem!
OdpowiedzUsuńCzy biegacze są szczęśliwi? Są. Do pierwszej poważnej kontuzji.
OdpowiedzUsuń