Centralnym punktem tego topornego mebla lakierowanego na wysoki połysk był zamykany na kluczyk barek. Pamiętacie światło włączające się w momencie uchylenia jego frontu? Wewnątrz panował piękny zapach czekolady z Baltony. Kolorowe butelki alkoholi i kieliszki "odbijały się" od lustrzanego wnętrza optycznie zwielokrotniając swoją ilość. Jakie jeszcze pełnił funkcje? Po opuszczeniu blatu mógł też służyć jako miejsce do pracy. Jego półki wypełniały wówczas książki,notatniki i przybory do pisania.
Wybór mebli w tamtych czasach był mocno ograniczony, dlatego wszystkie wnętrza były do siebie podobne. Stając w kontrze do powszechnej unifikacji właściciele segmentów chętnie nadawali im indywidualny rys w postaci koronkowych serwetek, kryształowych naczyń, porcelanowych baletnic, bądź przyklejając nalepki zdjęte wcześniej z cytrusów.
I choć po przełomie w 1989 r. wszystkie symbole tamtych czasów popadły w niełaskę, dziś w wielu krajach byłego bloku wschodniego panuje tęsknota za ówczesną modą, muzyką, wystrojem wnętrz i architekturą. Istnieje również trend, głównie wśród awangardowych, młodych ludzi zajmujących się reklamą i grafiką, na posiadanie swojego M w bloku z wielkiej płyty. Popularne jest też przeprowadzanie w tych wnętrzach sesji zdjęciowych do magazynów modowych, czy też filmowanie teledysków. U dojrzałego pokolenia Polaków tytułowa meblościanka, półkotapczan, ława i wersalka wywołują nostalgię i szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa, a młoda generacja dopiero odkrywa to wszystko na nowo.
Udanego piątku!
Hej Kasiu
OdpowiedzUsuńOj tak to były czasy, oczywiście i u mnie w pokoju stał półkotapczan pamiętam był zamawiany u stolarza i pomalowany najpierw na taki ciemny zielony ale po moim buncie rodzice w pewne wakacje zrobili mi niespodziankę i kupili w Szwecji farbę taki blady róż i mi te meble przemalowali :)
Rzeczywiście powraca moda na te lata kiedyś był fajny wywiad w Wysokich Obcasach z parą która postanowiła przez jakiś czas żyć jak w PRL-u boki można ze śmiechu zrywać.
Pozdrawiam Kasia
Poz
Kasiu, w moim pokoju też stał półkotapczan. Był fornirowany, a wewnętrzna płyta miała piękny, tak to wówczas oceniałam, kolor zielony :). Więcej na ten temat w kolejnym odcinku serii "Tak kiedyś mieszkaliśmy" :)
UsuńPrzeoczyłam ten wywiad w "WO", ale oglądałam film produkcji angielskiej o rodzinie, która wzięła udział w projekcie "cofnięcia się" w czasie do lat 70, 80 i 90-tych. Ich dom przeszedł totalną metamorfozę. Ekipa techników pozbawiła go wszelkich wygód popularnych obecnie takich jak: mikrofala, zamrażarka, telewizor... Skonfiskowano także komórki każdego z członków rodziny. Ściany okleili krzykliwymi tapetami modnymi trzydzieści lat temu. Rodzice dostali samochody odpowiednie do epoki, którą odtwarzali. Świetny program! Wywołuje mnóstwo fajnych wspomnień z dzieciństwa :)
Pozdrawiam serdecznie!
Obudziłaś wspomnienia Kasiu... Rodzice mieli meblościankę, ale w mniejszym pokoju. Oczywiście barek był i pachniał niesamowicie.... :)
OdpowiedzUsuńAle w dużym pokoju rodzice zdecydowali się na nietypowe wówczas rozwiązanie, które jest do dzisiaj. Długie dechy oparte na drewnianych wspornikach - drabinkach, na całej ścianie. Podyktowane zostało to potrzebą umieszczenia dużej ilości książek. W środku przestrzeń na telewizor. W sumie lekka, nowoczesna konstrukcja.
Śmieję się, że wyprzedzili trendy o jakieś 25 lat.
A ja miałam w pokoju taki mały kombajn. Rozkładane łóżko, z którego można było zrobić dwa stoły i podświetlane półki. Wszystko w jednym. Coś w tym jednak było... Świetnie się bawiliśmy z użyciem tego dziwnego mebla :)
pozdrawiam!
Marta, te półki o których piszesz to rzeczywiście było awangardowe rozwiązanie jak na tamte czasy. W latach 80-tych w naszych rodzimych sklepach meblowych pojawił się też regał Ivar, podobny do tych sprzedawanych obecnie w Ikea. Niektórzy tworzyli z nich całe zabudowy ścienne, co na tamte czasy było ewidentnym powiewem nowego :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
oj tak były takie meble, były! a nawet u moich kochanych dziadków nadal są i mają się dobrze:)))
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje rysunki Kasiu:)
dobrego dnia!
Aniu, dziękuję i pozdrawiam!
UsuńPrzeżyj to jeszcze raz:)
OdpowiedzUsuńPrzez wiele lat nienawidziłam meblościanek. Obecnie uważam, że to wyjątkowo praktyczny mebel i mam zamiar wrócić do tego w nowym wydaniu. Myślę o zabudowaniu aż po sufit całej dużej ściany. Najbardziej podoba mi się połączenie białego mdf z jasnym drewnem. Otwarta przestrzeń na książki i zamknięte szafki na różne szpargały. Lekka, nowoczesna konstrukcja i koniecznie drabina przesuwana.
Pozdrawiam,
Bxxxx
Bea, sama koncepcja meblościanki nie była zła. Może świadczyć o tym fakt, że nadal jest produkowana. Co prawda musiała przejść metamorfozę. Również jej wykonanie się zmieniło. Lubię na przykład te współczesne meblościanki rodem z Danii.
UsuńPozdrawiam!
Moi rodzice nie skorzystali w tamtych czasach z niepowtarzalnej szansy "wyróznienia" swojego mieszkania meblościanką:)
OdpowiedzUsuńZastosowali rozwiązanie, jak sobie teraz myślę, na tamte czasy rewolucyjne - w naszym salonie w M3 stanęły piwniczne surowe regały typu Ivar, co w połączeniu z surową ceglaną ścianą obudowującą lodówkę (połaczona kuchnia i salon!) i drewnianymi belkami dało efekt rewolucyjny. Hmmm.. nigdy tego nie doceniałam...dzisiejszy Twój post skłonił mnie do analizy i myślę, ze to było coś w temacie dekoracji wnętrz w tamtym okresie. Moze dlatego, ze tata dużo czasu spedzał wtedy w Holandii...
Olu, czytam opis... brzmi naprawdę nieźle. Wygląda na to, że Twoi rodzice wyprzedzili epokę w aranżacji wnętrz. Open space, ceglana ściana i Ivary - w tamtych czasach musiały robić wrażenie. Pamiętam, że te sosnowe regały wybierały osoby nie godzące się na powszechną bylejakość, szukające czegoś innego.
UsuńMoje, chociaż kiedyś stały w pokoju, dzisiaj znajdują się tam gdzie ich przeznaczenie, czyli w piwnicy. I, to niesamowite, są w rewelacyjnym stanie. Obecne regały z hipermarketu, to już nie to! ;)
Kasiu, padlam przy tych nalepkach z cytrusow, faktycznie! U kogoś to widziałam! A zapach barku był jedyny w swoim rodzaju :-) nasza pierwsza meblościanka była na wysoki połysk, nazywała się albena i zostala przywieziona w nocy :-) tato miał po drodze do pracy salon meblowy Agata, kiedyś wstąpił, zapisał się na meble, no i voila! Oczywiście był to kot w worku :-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj meblościanki wróciły w dużo fajniejszej formie. A co do całego stylu tamtych lat, to ostatnio natknęłam się w jakims amerykańskim blogu na zachwyty pewnym wnętrzem, że takie cudne, vintage, naturalne, patrzę, a tam wypisz wymaluj nasze dawne mieszkania :-) :-) :-)
Aga, powiem Ci, że ja też miałam niezły ubaw pisząc o nalepkach, ale tak przecież było. Nalepki z bananów i pomarańczy przyklejone na lodówkę lub meble, albo ściana ustawiona na meblościance z pustych puszek po piwie... :)
UsuńUściski!
Półko tapczan ...jak ja o nim marzyłam :))) A u nas był tylko narożnik. Do dziś pamiętam dzień, kiedy dostaliśmy ¨wystanął¨ meblościankę do pokoju dziecięcego. Nic nie szkodzi, że zagraciła cały pokój i nie było jak przejść koło narożnika :)
OdpowiedzUsuńA ja natomiast byłam posiadaczką półkotapczanu, a potem amerykanki. Rogówki nigdy nie mieliśmy.
UsuńJaki temat... Maedlein, która napisała komentarz niżej, przypomniała mi jeszcze o pawlaczach. Zupełnie o nich zapomniałam! :)
Katarzyno, Kasiu, Kasieńko
OdpowiedzUsuńW rodzinnym domu była Albena i jasna WISEŁKA połączona z granatem. W mojej kawalerce już jakaś bardziej stylizowana i bez szafy. Na tamte czasy nawet nie najgorsza. I choć zawsze mówiłam, że nigdy więcej meblościanek, mam w salonie nową wersję - meblościankę z biblioteczek LIATORP. Prezentują się nieźle i pomieściły wszystkie nasze książki.
Ale się rozmarzyłam...
Miłego dnia, Kasiu.
Basia S.
Basiu, pamiętasz ich nazwy, wow! Sprawdziłam w wszystkowiedzących Google :) i "Albenę" znam, ale w wydaniu wenge. Pamiętam dokładnie te mosiężne uchwyty :). Nie udało mi się natomiast znaleźć żadnych zdjęć "Wisełki".
UsuńLiatorp idealnie pasuje do Waszego domu :)
Dziękuję za komentarz.
Uściski!
U nas w rodzinnym domu......w pokoju stała meblościanka, a w niej barek na klucz.gdzie mama trzymała słodycze :)
OdpowiedzUsuń...a kiedy nie domknęło się wystarczająco mocno frontu barku, to żarówka cały czas świeciła i ciepło rozpuszczało czekoladę... :)
UsuńA u nas zamek w barku się popsuł i można było dostać się do słodyczy bez klucza ;)
UsuńMarta, pamiętam, że u nas też była jakaś akcja z kluczem :)
UsuńU mnie w domu nie bylo mebloscianki, ale tak sobie mysle, ze sama idea tego mebla jako wykorzystanie przestrzeni na "storage" w mikroskopijnych mieszkankach PRLu nie byla taka zla. Dzis czesto widze podobnie zagospodarowanie sciany w pokojach wypoczynkowych "living rooms". Nawet IKEA proponuje podobne rzeczy. Tyle tylko, ze te mebloscianki byly zrobione tandetnie, w ogromnej wiekszosci byly brzydkie i wszyscy mieli takie same. Teraz czesto montuje sie rozne polki bezposrednio do sciany, laczy troche zamknietych szafek z otwrtymi polkami lub wrecz wnekami na obrazy czy rzezby i od razu calosc nabiera innego wyrazu, ale ogolnie jest to w zamysle podobne zagospodarowanie przestrzeni w celu przechowywania rzeczy i rowniez sposob cieszenia sie kolekcjami czy zbiorami ulubionych przedmiotow.
OdpowiedzUsuńZosiu, też jestem zdania, że sama idea nie była zła. Problem tkwił w wykonaniu tamtych mebli i minimalnej możliwości wyboru zarówno wzoru jak i koloru. Dzisiejsze gotowe jej odmiany znajdziemy chociażby w Ikea i BoConcept.
UsuńMeblościanki były również nielakierowane. Taka wciąż tkwi w salonie u mojej teściowej (identyczny ma ciocia), a drugi zestaw nielakierowany podzielony jest na dwie sypialnie (identyczny był u moich rodziców w wersji z lakierem).
OdpowiedzUsuńMasz rację. Moja pierwsza meblościanka w pokoju dziecięcym miała też fronty nielakierowane na wysoki połysk.
UsuńNajmniej podobały mi się te z czeczotki. Brrr...
Pozdrawiam serdecznie!
Czytam i czytam, i czuję jakbyś pisała o moim studenckim mieszkanku ! hahaha :)
OdpowiedzUsuńRazem z dziewczynami decydując się na wynajęcie tego mieszkania dokładnie cofnęłyśmy się w czasie ! Meblościanka na wysoki połysk - robi furrorę ! I muszę stwierdzić, że choć jej wygląd może i nie za bardzo pasuje do moich upodobań, to jej funkcjonalność w studenckich pokojach bije chyba wszystko inne na głowę . miejsce na ciuchy, pościele , ręczniki, książki, notatki, jest nieograniczone. I barek, który miło zapełnia się , kiedy wraca się z rodzinnego domu :)
Na początku , w naszych meblościankach były oczywiście zastawy i serwetki :) Więc musiałyśmy nieco ten meble dostosować do naszych potrzeb i teraz jest naprawdę dobrze ! Ach no i mogę poszczycić się meblościanką pełnej klasy, bo każda otwarta wnęka zakończona jest lustrem ! ;D
Muszę więc przyznać, że choć wyglądem mnie przeraża, to za funkcjonalność ma u mnie 10/10. A co do wyglądu , no cóż, nie można mieć od razu wszystkiego ! ;D
Chociaż u mnie w domu, sporo się z tym eksperymentowało. Meblościanka w moim pokoju została kiedyś pomalowana w czerwono - czarne trójkąty , a potem oklejona niebieską okleiną ! :D na szczęście , została już rozkręcona, ale niektóre jej części są nieśmiertelne- z jednych drzwi mam np zrobiony i oklejony blat do biurka (trzeba było tylko dorobić koziołki )
Więc z całą uczciwością przynaję, że zaczynam widzieć coraz więcej dobrych stron tego mebla ! (no i jeszcze ten , barek, który nadal u mojej babci ma się świetnie , no i jest wypełniony tylooma dobrociami ! )
Ale się rozpisałam ! :D Bo choć urodziłam się kilka lat po "bumie" na meblościanki
to ich "bogactwo", cały czas mogę podziwiać ! ;D
p.s.Czekam jeszcze na post o "pawlaczach" hahaha :D
Bardzo się cieszę, że "się rozpisałaś" :). Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój komentarz. Zgadzam się w 100%, że meblościanki, choć brzydkie to jednak były/są mega funkcjonalne.
UsuńZupełnie zapomniałam o pawlaczach! :) Już dopisuję na listę "klasyków", o których trzeba wspomnieć w kolejnych odcinkach serii "Tak kiedyś mieszkaliśmy" ;)
Trzymaj się ciepło!
Oczywiscie ze mebloscianka byla w moim rodzinnym domu... stala dumnie a mnie troche przerazala, bo ja mala dziewczynka a ona taaaaka wielka az pod sufit, zajmowala cala sciane... ale za to barek, oj ten to pamietam doskonale, to bylo jak sezam, skarbiec lakoci... wydawalo sie ze tam jest raj dla podniebienia- dziecka... oj dorosli tez mieli swoje co nieco, jakies Napoleony :D... a pewnie wydawalo sie tak bo to wspomniane przez Ciebie lustro tam bylo. W kazdym razie, mile sa wspomnienia... barek kochalam :)) Mebloscianka to byl raczej dobry pomysl, na blokowiskach ludzie nie mieli metrazu duzego, a trzeba bylo gdzies to wszystko upchnac, mebloscianka nadawala sie do tego idealnie. W moim pokoju, juz jako nastolatka tez mialam mebloscianke, juz nie taka ogromna, malutka ale byla i oczywiscie miala barek, ktory sluzyl mi za biurko :)) Mialam jeszcze amerykanke, pamietam jak to sie rozkladalo,jak oparcie trzeba bylo wlozyc w dziure zeby bylo na czym podusice polozycz.. no i lawa, oczywiscie bo jakby inaczej :)) Moja byla kwadratowa, na kolkach... rozkladajac amerykanke na noc, lawe moglam przesunac pod okno... prosze jakie to madre wszystko bylo :)))
OdpowiedzUsuńOj wspomnienia z dziecinstwa... fajne bardzo :))
Pozdrawiam !
Basiu, jakie fajne wspomnienia! Przypomniałaś mi właśnie o mojej amerykance. Rzucona na nią "artystycznie" tkanina pozwalała ukryć niechcianą brązową tapicerkę :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
lata 90-te też kojarzą mi się z meblościankami. jak barek, to koniecznie z alkoholem, czekoladą, likierami, lustrem odbijającym podwajającym zawartość. dobre wspomnienie, klasyka! :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Klasyka! :)
UsuńPozdrawiam i zapraszam ponownie.
Meble lakierowane na wysoki połysk, ława, barek oj zapomniałam o tych cudach zupełnie;)
OdpowiedzUsuńMarta, ja też. Naprawdę nieźle się bawiłam pisząc ten tekst i przypominając sobie detale :)
Usuńja lubie powroty do przeszłosci przefiltorowane przez aktualne czasy :) a jako dziecko spałam na połkotapczanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń